Prawie jak u doktora Dolittle

W moim rodzinnym domu zawsze mieszkało bardzo wiele zwierzaków. Mój dziadek był pracownikiem schroniska, i niejednokrotnie zdarzało mu się przyprowadzać do naszego mieszkania utykającego pieska czy też malutkiego kotka.
W mym rodzinnym domu zwykle mieszkało mnóstwo zwierząt. Nasz dziadek był pracownikiem schroniska, i niejednokrotnie zdarzało się dziadkowi przyprowadzić do naszego domu utykającego psiaka albo malutkiego kociaka.

Pies

Autor: sxc.hu
Źródło: sxc.hu

Zwierzaki nasze wcale nie żyły z sobą „jak pies (polecamy poduszki dla psa od huntera) z kotem”, przeciwnie, dość szybko przywykały do siebie, potrafiły nawet spać razem w jednym legowisku. Nawet moja ukochana papużka żyła w zgodzie z psiakiem! Goście przyglądali się w zadziwieniu ich wspólnym szalonym, wygłupom. Polegały one na tym, że papużka przylatywała na podłogę lub gdzieś nisko, aby być w zasięgu pyszczka naszego psa, i czekała na jego odpowiedź. Pies wtenczas przybiegał, trącał leciutko papugę pyszczkiem, na przykład w ogon. Papużka zrywała się z krzykiem w powietrze, po czym za chwilę wracała znów na podłogę. I zabawa zaczynała się od nowa. Mogli tak szaleć bez końca.

Pamiętam malutkiego kociaczka, którego matka zginęła pod kołami samochodu, pozostawiając biedne maleństwo, które jeszcze pić samo nie potrafiło. Próbowaliśmy z bratem poić kociaka z butelki za pomocą smoczka – tak jak niemowlaka, ale kociak nie był w stanie chwycić smoczka, który był niedużo mniejszy od jego kociej główki, a i butla również wydawała się ogromna.

Wtedy nasz dziadek wpadł (jak zazwyczaj nasz dziadek) na fantastyczny pomysł! Mianowicie wyjął z szuflady maleńką buteleczkę z kroplami do oczu, wylał z niej resztkę leku, umył ją porządnie, po czym nasunął na nią gumowy wentylek rowerowy. I dzięki tej sztuczce udało się kociaka wykarmić. Dopiero kiedy podrósł już nieco przeszedł na dużą butle. Śmiechu przy tym było co nie miara, bowiem głodny kotek wspinał się na butlę większą od niego. Wyrósł w końcu na zdrowego, potężnego kocurka. I to wszystko dzięki zaradności mojego mądrego dziadka.

Mój starszy braciszek Franek także lubił zwierzątka, jednak preferował jaszczurki i węże, których ja ogromnie się bałam (zwłaszcza gdy karmił je myszkami i różnym robactwem). Najcenniejszą w jego terrarium była tzw. agama brodata, cena której na owe czasy była istotnie bardzo wysoka. Dziadek podarował ją memu braciszkowi z okazji imienin. Braciszek kochał ją za (jak mówił) jej niepowtarzalną urodę i przywiązanie. To prawda, chodziła za nim krok w krok. Cóż, każdy ma jakiegoś bzika …